Dziennik motywacyjny - aby zmotywować dziecko do nauki!

Dziennik motywacyjny - aby zmotywować dziecko do nauki!


Będąc rodzicem dziecka z defektami, zastanawiasz się często jak mu pomóc. Nawet jeżeli te defekty nie są skutkiem ADHD, czy innych chorób. Czasami dzieci są nad wyraz roztrzepane, zapominalskie, brak im motywacji i mają niechęć do nauki — dokładnie znasz te sytuacje, gdy masz dziecko.

Moja najstarsza latorośl niestety należy do grupy dzieci, które z nauką są na bakier, w każdym tego słowa znaczeniu. Nie lubi się pakować, przygotowywać, a odrabianie lekcji jest istną katorgą. Najgorszą z kar (nie licząc sprzątania pokoju).

Znalazłam zatem sposób, aby tę naukę oraz wszystkie obowiązki, które temu towarzyszą umilić również, gdy jest już w szkole tj. koncentracja na lekcji, odpowiednie zachowanie, praca na lekcji i aktywność. Wraz z psychiatrą ustaliłyśmy zgodnie, że dziennik motywacyjny jest najlepszą metodą (ciekawostka: taki zeszyt jest dobry dla każdego dziecka, które nie są zmotywowane do nauki).


Całość jest banalnie prosta. Pierwsze co musisz zrobić to zakupić zeszyt, następnie ustalić, za co Twoje dziecko ma otrzymywać punkty, po jednym za etap, w którym ma problemy, na przykład odrobienie prac domowych czy przygotowanie do lekcji (wszystkie książki, zeszyty, materiały itd...). 

Zasady są proste, na każdej lekcji nauczyciel przydziela punkty według wskazań. Jeżeli Twoje dziecko na KAŻDEJ lekcji w danym dniu otrzyma maksymalną ilość punktów — otrzyma od rodziców nagrodę. Może to być np. 1h na komputerze czy dowolna mała rzecz, na której dziecku zależy ale z racji obowiązków lub złego zachowania nie otrzymuje. 

Jeżeli nie otrzyma z KAŻDEGO przedmiotu maksymalnej ilości punktów, to tej nagrody nie ma, ale jest pochwała od rodzica, za starania i pracę włożoną za każdy zdobyty punkt. 

Tu chodzi przede wszystkim o motywację, brak dołowania. Nie chodzi o to, że: 

O, brakuje Ci jeden punkt, mogłeś postarać się bardziej, dziś nagrody nie będzie". 

Nie o to chodzi. W tym przypadku także jest nagroda, w postaci dopingu, tj.:

Super! Tylko jeden punkt dziś Cię dzielił od nagrody! Oby tak dalej, świetne postępy robisz! Jestem dumna!".


Ważna jest bardzo aktywność nauczycieli i ich wkład w to, dzięki temu będziesz wiedzieć, czy nauczyciele współpracują z Tobą i Twoim dzieckiem, czy jednak są niekompetentni i mimo wszystko lecą ustalonymi ramami MEN. W tabelkę każdego dnia zapisujemy: przedmiot, uwagi (jeżeli nauczyciel jakieś ma), liczba punktów uzyskana na tej lekcji i podpis nauczyciela, który lekcję prowadził. Dzięki temu nie dość, że będziesz na bieżąco co dzieje się z Twoim dzieckiem i jak się zachowuje na poszczególnych lekcjach, to jeszcze zmotywujesz je do dalszej pracy.



Jak uratować włosy lalek?

Jak uratować włosy lalek?


Jesteś mamą dziewczynki, która uwielbia lalki? Myślę, że zainteresuje Cię mój post. Patrząc dziś na lalki moich córek, zastanawiałam się, jak je uratować przed „śmiercią śmietnikową” i dać im drugą szansę.
ADHD - farmakologia i psychoterapia behawioralna

ADHD - farmakologia i psychoterapia behawioralna



We wcześniejszych wpisach mówiłam o tym, co robić, gdy dowiesz się, że Twoje dziecko ma ADHD (klik), terapie i co dalej z tym zrobić (klik), jakie są mity i prawdy na ten temat (klik), jak nauczyć ADHD-wca wykonywać polecenia (klik) oraz jak postępować z dzieckiem mającym ten deficyt (klik). Dziś zajmę się pogłębieniem tematu terapii i farmakologii (jeżeli taka jest konieczna), ponieważ nie dość wyczerpałam ostatnio temat, gdyż sama byłam dopiero na tej ścieżce. Dziś już jestem doświadczona w tej kwestii, tak w sumie mi się wydaje, ale postaram się wyjaśnić na swoich przeżyciach.

Jak pisałam wcześniej, najpierw czeka Cię mnóstwo spraw, jeżdżenia po poradniach i uzbrojenie się w wielkie zapasy cierpliwości. Gdy już deficyt zostanie zdiagnozowany przez psychiatrę, może on (ale nie koniecznie!) zaproponować terapię farmakologiczną. Tak naprawdę jest to zależne, jaki stopień deficytu i jak bardzo jest on pogłębiony oraz od wielu innych czynników, jak na przykład problemy wychowawcze z dzieckiem, zachowania opozycyjno-buntownicze albo bardzo duże zachwiania koncentracji. 

U nas o farmakoterapii zadecydowały właśnie zachowania OB oraz bardzo duże deficyty koncentracji. Jako że córka „przygodę” zaczynała, otrzymała na próbę najniższą dawkę leku Concerta 18mg. Jest to lek, który poprawia właśnie koncentrację, poprawia pamięć i lekko wycisza umysł, aby się nie rozpraszała w szkole z każdym szurnięciem zeszytu, czy zgrzytu ołówka osoby w ławce obok. Jest to lek o przedłużonym uwalnianiu, co oznacza, że działa on przez 12h.

Na początku otrzymywała go tylko w dni nauki szkolnej, z wolnymi weekendami oraz świętami. Niestety skutkowało to tym, że jej koncentracja i zachowanie przybierały formę sinusoidy, były niestabilne, co tak naprawdę odbijało się na nauce podczas dni szkolnych. Trwało to kilka miesięcy. 

Na kolejnej wizycie opisałam jej zachowania, wahania nastrojów i sinusoidę koncentracyjną. Miałam podawać jej ten lek, bez względu na święta czy weekendy. Tak sprawdzałyśmy lek kolejny miesiąc. Niestety agresja pozostawała taka, jaka była, zachowania opozycyjno-buntownicze, zamiast maleć — narastały, jakby leku nie brała, a jedynie koncentracja była małym, ale nie do końca — sukcesem. 

Muszę oczywiście tutaj także wspomnieć o bardzo ważnej jak nie najistotniejszej kwestii — terapia behawioralna. Należy się stosować do zachowań, postępowania z tym dzieckiem, o czym pisałam w poprzednich postach, sam lek nie „załatwi sprawy” i spokój. Lek nie oznacza końca terapii i nie zwalnia rodzica z obowiązków. Nie oznacza, że sprawa już załatwiona i magiczna różdżka zacznie działać. Lek jest tylko i wyłącznie pomocą.

Następnie otrzymałam receptę na lek dodatkowy, o krótszym działaniu (około 8h) i miał on pomagać tylko w te dni szkolne. A więc (nie zaczyna się zdania od „a więc”, ale ja lubię łamać zasady) córka stosować miała codziennie Concerta 18mg, czyli jedną kapsułkę, oraz Medikinet 10CR jedną kapsułkę w dni nauki szkolnej. Recepta została wypisana tylko na jedno opakowanie, aby po prostu sprawdzić reakcję organizmu na nowy lek. Niestety, problem jest taki, że córka go brać nie może, nie z przyczyn biologicznych, a złośliwości losu. Lek ten jest dosłownie w tym momencie jak biały kruk. Przejeździłam wiele aptek, nawet do 30 km poza miejsce zamieszkania, zamawiałam go, czekałam 2 tygodnie, niestety apteki rozkładają ręce — w hurtowaniach są braki, nie idzie zdobyć leku. 

Aktualnie podaję jej (za konsultacją psychiatry oczywiście!!) podwójną dawkę Concerta 18mg, czyli razem 36mg w dni nauki szkolnej, a w weekendy i wolne dni jedną kapsułkę. Jest poprawa i muszę to „głośno” napisać. Wzbraniałam się rękami i nogami na farmakologię, lecz niestety tutaj wygrała. Leki bardzo pomagają.

Od razu tutaj zdementuję mity i plotki — córka nie jest otępiona, jak to zazwyczaj się myśli w pierwszej chwili, gdy ktoś te leki proponuje. Jedynym minusem i działaniem niepożądanym w tym momencie jest lekkie obniżenie apetytu. Na początku brania leku, zazwyczaj w pierwszy miesiąc występować może, ale nie musi rozładowywanie, organizm się musi przyzwyczaić. Chodzi o to, że gdy lek „schodzi” po tych 12 h, to cały stres dnia po prostu uderzy w jednej chwili i może wystąpić wybuch płaczu z niewiadomego powodu, z czasem nie jest to już tak zauważalne, aż w końcu ustępuje i nie ma tak zwanej przepaści między lekiem, a jego schodzeniem. 

Córka lepiej się koncentruje, wykazuje chęci do pracy (chociaż nadal są problemy z tym), nie spóźnia się specjalnie na zajęcia i nie kłamie już na temat prac domowych, stara się zapisywać każdą pracę domową, lecz tutaj też są jeszcze problemy, ale tutaj zostali poproszeni nauczyciele, aby tego pilnowali, a w razie potrzeby sami zaznaczyli (to, że nie wszyscy się do zaleceń stosują, na chwilę obecną przemilczę, długi temat). Także jest spora poprawa, widzę światełko nadziei. To tyle, jeżeli chodzi o sprawy terapeutyczne, w następnym poście opiszę wszystko, co dotyczy starania się o orzeczenie lub ścieżkę kształcenia zindywidualizowanego, ale jak narazie jestem na tej drodze starania się i gdy już wszystko będę mieć "pod klucz" - napiszę post, aby Wam pomóc. 
List otwarty do osób, które ADHD nie doświadczyły, a powielają stereotypy.

List otwarty do osób, które ADHD nie doświadczyły, a powielają stereotypy.



Cześć czytelniku,

Piszę do Ciebie, ponieważ muszę Ci się wygadać, chodzi głównie o to, jak ludzie postrzegają ADHD, szczególnie osoby, które gdzieś tam kiedyś „coś słyszały”, ale nie mają większego pojęcia z czym „się to je” i jak wygląda, inni zaś twierdzą, że to nie istnieje, bo osoba, która to wymyśliła, przyznała się do tego, że takiej choroby nie ma. Słowem mówiąc — nie mieli do czynienia, a powielają stereotypy. Chciałabym więc przedstawić, jak to wygląda, z poziomu matki, której dziecko, zostało zdiagnozowane i o tym, jakie jest życie z ADHD-ciakiem.

Zacznijmy zatem od tego, co popularne, a więc: ADHD NIE ISTNIEJE.


Istnieje, nie jest to jednak choroba, jak niektórzy twierdzą, jest to defekt, lub zespół defektów. Tak naprawdę każde dziecko jest inne i nie ma jednej ogólnej opinii, są dzieci nadpobudliwe ruchowo, dzieci z defektem koncentracji, albo tym i tym. Niektóre dzieci do ADHD mają w pakiecie Aspergera lub Touretta itp. U nas tego nie ma. Jest defekt koncentracji oraz zachowania opozycyjno-buntownicze. Nie ma tu nic wspólnego z lenistwem dziecka lub większymi potrzebami ruchu. Ten stereotyp możecie wyrzucić do kosza.


Obalmy zatem kolejny: To dziecko ciągle biega, jakby miało ADHD.

To najbardziej mnie rozwala, szczególnie z ust starszych babć. Dziecko, które sobie radośnie biega, bawi się, jest ruchliwe — nie ma ADHD, to zupełnie dwie różne sprawy. ADHD-ciak nie może utrzymać się w miejscu, ciągle się wierci, macha nogami siedząc na krześle, nie może skupić się na jednej rzeczy, bawiąc się, robi wszystko i nic, zaczyna jedno, robi drugie i nigdy nie kończy tego, co zaczęło. Jest też w drugą stronę — jest hiper skupione i ma tak zwane zawieszki i nie interesuje się niczym innym wokół.


Jesteś po prostu leniwą matką, dlatego Twoje dziecko tak się zachowuje.

Z chęcią pokażę Ci, jak wygląda życie z dzieckiem posiadającym ADHD. Powiedz mi tylko, kiedy możesz zarezerwować wolne dwa tygodnie, ponieważ po zaledwie kilku, nie będziesz w stanie tego ocenić. Po pierwsze jest to skrzętny plan dnia, którego musimy przestrzegać, inaczej wszystko się posypie, ciągła uwaga, pomoc przy lekcjach przez nawet kilka godzin, bo dziecko nie potrafi samodzielnie napisać jednego płynnego zdania. Nie mówiąc o opisie np. wycieczki, czy zwykłego zaproszenia. Do tego liczenie i nauka języka obcego, gdy jeszcze ojczysty sprawia wielkie problemy. Ciągłe użeranie się, opanowywanie emocji, nerwów, buntu dziecka, próba namówienia na jakiekolwiek prace domowe. O budzeniu do szkoły i zmuszenie do ubrania się już nawet nie wspomnę. Jest tego naprawdę wiele. To, co dla Ciebie jest naturalne, u nas to walka dnia codziennego. Nie jest to wina braku umiejętności wychowywania, braku kontroli nad dzieckiem czy błędów wychowawczych. Nie jest to nawet wina genów. Tak naprawdę nawet naukowcy nie wiedzą, jakie są powody ADHD.


Twoje dziecko jest upośledzone/psychicznie chore, bo ma ADHD

Nie, moje dziecko nie jest psychicznie chore, bo ma ADHD, korzystanie z porad psychologów i psychiatrów nie oznacza choroby psychicznej. A badania są po to, by zrozumieć, jaki defekt ma dziecko i z czym ma największe problemy, aby najlepiej dobrać terapię.


Współczuję Ci, Twoje wnuki też będą na to cierpieć. Skąd Twoje dziecko to ma, Ty, czy ojciec dziecka?

Po pierwsze, ustalmy jedno — ADHD nie jest dziedziczne i ani rodzice, ani dziadkowie, ani nawet wnuki nie będą miały ADHD poprzez dziedziczenie. To są defekty, które ustala się wraz z rozwojem dziecka, zazwyczaj w okresie szkolnym, ponieważ szybciej jest nikła szansa, aby takie rzeczy diagnozować.

Pewnie w ciąży piłaś, paliłaś, wyrzekłaś się dziecka itd.... - dlatego masz teraz karę za swoje zachowanie.

Szczerze? Gorszej bzdury nie słyszałam. Jak żyję, takich farmazonów nigdy nie słyszałam. Co ma piernik do wiatraka? A więc idąc tym tropem, czym zawiniłam, nie paląc, nie pijąc i dbając o dietę w ciąży? Chyba tylko tym, że mimo namowom ludzi z racji młodego wieku, dziecka usunąć nie chciałam i podjęłam się wychowania.



Niestety wiele dzieci posiadających ADHD, doświadcza właśnie przez stereotypy bardzo złych interakcji od rówieśników i starszych dzieci. Dlaczego? Przez niewiedzę i gadanie głupot ich rodziców, którzy nie rzadko pomawiają, nakłaniają wręcz aby się z takim dzieckiem nie bawić, jakby bali się, że zarazi się tym ich dziecko. Traktują z góry, jako gorsze.

Co gorsza, tacy rodzice nawet się z tym nie kryją, zaprowadzając do szkoły dziecko, słyszałam już „Nie baw się z nią, ona jest chora, jest inna, jeszcze Cię czymś zarazi". Albo bardziej wprost do mnie: „Współczuję Pani tak niewychowanego dziecka, powinna Pani się przyłożyć do wychowywania, strasznie rozpuszczone dziecko". I właśnie poprzez głupotę innych rodziców, my, rodzice ADHD-ciaków mamy jeszcze ciężej.

Nasze dzieci płaczą po nocach, tracą pewność siebie, czują się odrzucone, bo nie rozumieją tego. Zdarza się także, że dzieci z ADHD są po prostu przez inne dzieci bite. A szkoła z tym nic nie robi, bo nawet niektórzy nauczyciele, nie są w stanie zrozumieć „działania” dzieci z ADHD. A całą winę zrzucają na rodziców.