Dlaczego nas nie było i czym zajmowałam się tyle czasu?


Jak zauważyłaś, od jakiegoś czasu nie jestem jakoś super aktywna w internecie. Powstrzymałam się od pisania postów na obu blogach, nie nagrywałam także na youtube, czasami się odzywałam, ale też nie jakoś super często, a wręcz były miesiące, gdy nie pisałam kompletnie nic. To wszystko przez pewne zdarzenia w moim życiu, które przeważyły, wszak nie samym internetem człowiek żyje, a realność jest teraz bardzo w cenie. Trzeba doceniać każdą sekundę życia. Opowiem Ci zatem, co tam u mnie się zmieniło. Zasiądź wygodnie, jeżeli jesteś ciekawa.


Wszystko zaczęło się rok temu, około czerwca, może lipca. Wtedy zadecydowaliśmy o przeprowadzce. Nie daleko, ale jednak to zmiana miejsca, mieszkania. Trzeba było zacząć wyrzucać zbędne balasty z życia, które tylko zaśmiecały logistykę. W międzyczasie przedszkole młodszej i szkoła starszej, moja i męża praca. Trzeba było to po prostu jakoś pogodzić, aby nie wyszło chaotycznie. Planowaliśmy przeprowadzkę na koniec sierpnia, początek września, ale wyszło, jak wyszło. Pojawiło się kilka problemów z właścicielem i remontem mieszkania, w którym mieszkaliśmy, o czym mogliście przeczytać wówczas na fanpage i tak oto przeprowadziliśmy się dopiero pod koniec września.


Po przeprowadzce, jak każdy się domyśla — zaczęło się rozpakowywanie, układanie, w międzyczasie prace, szkoła starszej, bo już zrezygnowaliśmy z przedszkola młodszej z racji tego, że zyskała przy przeprowadzce opiekę w postaci dziadków i placu zabaw w postaci podwórka. Szło to dość mozolnie, ale przynajmniej jeszcze miałam czas na selekcję reszty balastu, który uznałam za niepotrzebny. Kto w domu ma „przydasię” wie, o czym mówię, zawsze mamy takie pierdoły, które kiedyś użyjemy, a i tak leżą i ich nie używamy. Bez sentymentu takie po prostu wywaliłam. Łącznie z małymi ubrankami, nosidełkami, huśtawkami i wózkami po córkach. Zajęło mi to wszystko czas do grudnia. Serio.

W grudniu dopadła nas niespodzianka, planowana co prawda, ale nie spodziewaliśmy się, że tak szybko uda się ją zrealizować. Spadło to na nas z zaskoczenia, ale niesamowicie nas ucieszyło. Otóż zaszłam w ciążę. Mąż dowiedział się w święta, ja lekko przed. Minęły święta, nowy rok. Zaczęły się badania, chodzenie po lekarzach, ja nadal chodziłam do pracy. Zdążyłam zdać prawo jazdy, ułożyć kilka spraw. Wszak nowe dziecko przewraca poukładany świat, po 6 latach do góry nogami. Mamy maj, jestem już pod koniec 6 miesiąca ciąży, dopadł mnie teraz szał wyprawkowy. Także wybaczcie mi moją ciszę, ale jak widzicie-dużo się działo. I będzie dziać, oj będzie. Planujemy na lato remont w pokoju, termin mam na połowę sierpnia. Byle do przodu! Będzie dobrze. Mam nadzieję, że rozumiecie. A czemu nie chwaliłam się szybciej? A po co miałam? To moje życie prywatne i to ja decyduję o dogodnym momencie, kiedy i czy w ogóle będę się dzielić nim ze światem, prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz